czwartek, 23 października 2014

Czy śnię Ci się czasami? Ja widzę Cię co nocy,
Patrzysz na mnie z uśmiechem, przeczesując me włosy.
Mówisz do mnie rzeczy, które chcę usłyszeć,
Że jestem Twą nadzieją na nowe, lepsze życie.

Czy śnię Ci się czasami? Ty znów mnie odwiedziłeś,
Dotykasz delikatnie ustami mą szyję.
I nic mi już nie grozi, i czuję się bezpieczna,
Siedząc spokojnie w Twoich objęciach.

Czy śnię Ci się czasami? Ja znowu Cię widziałam,
W drzwiach mego małego, skromnego mieszkania.
Pamiętam tylko tyle, że było tak cudownie,
Po raz kolejny nie budzić się samotnie.

Czy śnię Ci się czasami? Dzisiaj mnie zaskoczyłeś,
Mówiąc, że to dla mnie na tym świecie żyjesz.
I płaczę ze szczęścia, że jesteś tak blisko,
Bo wiem, że mając Ciebie, mam już chyba wszystko.

Czy śnię Ci się czasami? Gwiazdy, księżyc, niebo,
Ja i Ty na parkingu, w aucie Steavie'go.
Nie liczy się nic więcej, prócz tej pięknej chwili,
Dreszczy na ciele, fruwających motyli.

Czy śnię Ci się czasami? Te noce pełne pasji,
Pocałunki pod drzewem kwitnącej akacji.
To wszystko przemija wraz z każdym porankiem,
bo wiem, że już nie chcesz być moim kochankiem.

środa, 3 września 2014

Może gdybyś był blisko mnie, nie czułabym się samotna. Przestałabym traktować Cię jak mój największy problem. Kochałabym bez opamiętania każdą cząstkę Twojego ciała. I miałabym ją przy sobie, zawsze. Potem płacząc ze szczęścia, wyśmiałabym cały świat za brak zrozumienia. I podziękowałabym jeszcze Bogu, że wysłuchał moich próśb. Codziennie podekscytowana kładłabym się do łóżka, wspominając piękny dzień u Twego boku. I słyszałabym Twój cichy szept, wpadający do moich uszu. Oddałabym Ci całe moje serce i całą moją duszę. Byłbyś moim wdechem i wydechem świeżego powietrza. Ulubioną piosenką. Wszystkim. Ucieklibyśmy razem na koniec globu. Albo wyjechalibyśmy za miasto. Nieważne. Bylibyśmy razem. Nie potrzebowalibyśmy niczego innego, oprócz samych siebie. Bylibyśmy najlepszymi przyjaciółmi. Kochankami. Podziwiałabym z Tobą spadające gwiazdy, nie musząc myśleć marzeń, bo siedziałabym w ramionach mojego największego. Byłoby idealnie.
Może gdybyś był blisko mnie, nie czułabym się samotna. Jak teraz, kiedy myślę o moim największym marzeniu,
które nigdy się nie spełni.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Często zaczynam coś gdzieś pisać, notować. Na telefonie, na kartce czy na blogu. Nigdy nie jestem w stanie tego dokończyć, opublikować. Wydaje mi się, że słowa, które dobieram, nie są nawet malusieńką częścią uczuć, które we mnie drzemią. Jeden, wielki misz masz zdań.
Dużo się zmieniło od czerwca. Prawdopodobnie zależy mi na Tobie jeszcze bardziej. Denerwuję się na Ciebie za te wszystkie ciepłe uśmiechy i gesty, chociaż wiem, że ostatnimi czasy to ja jestem sprawczynią całego zamieszania wokół nas. Może gdybyś mnie nie prowokował, gdybym nie była pewna. Boli mnie fakt, że uczucie, o które walczyłam ( i może wciąż walczę ) przez ponad rok, od samego początku było spisane na straty. Cały świat jest przeciwko nam. Wiem, że pewnie nawet tego nie zauważasz i niczego nie traktujesz poważnie, ale dla mnie to coś okropnego. Bo jesteś dla mnie ważny, wiesz? Pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy. Mężczyźni podobno są niedomyślni. Cieszę się, że szczerze porozmawialiśmy, że dzięki temu zburzyliśmy jakieś niepotrzebne napięcie, które od dawna było między nami. Już dawno powinnam z Ciebie zrezygnować, ale po prostu nie potrafię. Nie powinnam Cię polubić, nie mogłam. Ale prawdopodobnie uczucie nie wybiera. Żałuję, że to wybrało akurat mnie. Chociaż może i nie żałuję? Żałuję tylko tego, że krzywdzę przez to ludzi, i że zostałam w tym sama. Nie zdajecie sobie sprawy jak cholernie źle jest na sercu człowiekowi, który nie może się wyżalić swojej najlepszej przyjaciółce. A chciałabym powiedzieć wszystkim jak niesamowicie było, kiedy znów trzymałeś mnie za rękę, kiedy razem oglądaliśmy niebo, kiedy mogłam znów wpleść palce w Twoje włosy i gładzić delikatnie Twoje kości policzkowe. Duszę to w sobie. Nikt nam nie kibicuje, nikt mnie nie wspiera. Jestem sama. Ale pragnę Cię mimo tych wszystkich zakazów. Chcę Cię mieć już na zawsze przy sobie. Jeżeli karma naprawdę istnieje to muszę być naprawdę złym człowiekiem. Jestem, wiem. Ale czy do tego stopnia, że nie zasługuję na szczęście? Bądź moim szczęściem, proszę, bo nie jestem w stanie odpuścić. Choć wiem, że to nigdy się nie uda.
Już zawsze będziesz pachniał jak Sylwester...

niedziela, 8 czerwca 2014

Jakoś tu duszno. Chyba zbiera się na burzę. Burzę wewnątrz mnie, pioruny uderzają prosto w moje słabe serce. Jakoś ciężko jest mi przyswoić myśl, że mógłbyś trzymać w swoich objęciach kogoś innego, niż ja. Ciężko jest mi również uwierzyć w Twoją niewinność. Bo przecież jakim cudem taki mężczyzna jak Ty, może być spokojny, mając wokół siebie tyle pięknych kobiet? Trochę Cię już znam. Przynajmniej tak mi się wydaje. I chyba najbardziej teraz pragnę zakończyć to ciągłe użalanie się nad sobą. Może to jest idealna recepta, aby osiągnąć spokój ducha? Jednak to nigdy nie wychodzi. Ciągle zadaję sobie pytanie: czy to świat jest niesprawiedliwy, czy Ty? Nie chcę się czuć jak się czuję. Chcę odnaleźć szczęście gdzieś daleko od Ciebie. Nie byłeś potrzebny w moim życiu i stałeś się ciężarem dla mojej duszy. Sprawiasz, że wariuję słysząc Twoje imię i kipię z zazdrości, choć teoretycznie nie mam do niej powodów. W każdej dziewczynie, która zamienia z Tobą choć słowo, widzę konkurencję, której tak naprawdę już nie ma, bo wiem, że całkowicie zapomniałeś o moim istnieniu. Beznadziejna sprawa, bo po mojej głowie wciąż krążą myśli, że chyba musiałam coś dla Ciebie znaczyć, skoro starałeś się o moje uznanie przez ponad sześć miesięcy. Idiotka. Pewnie cel był tylko jeden, więc gratuluję, bo udało Ci się go osiągnąć. Wiem, muszę odpuścić, ale jednak każda cząstka mnie potrzebuje bycia tam, gdzie Ty. Niszczy mnie natłok myśli o tym, co robisz na każdej imprezie. Będę silna. Na jakiś sposób w moim ciągłym bólu od zawsze jestem silna. A Ty proszę, tęsknij za mną. Tęsknij za tym, co było i po raz trzeci wybierz moje łóżko.

środa, 28 maja 2014

Deszczowe dni są najgorsze. Wszystko jest takie szare i budzisz się z myślą, że boli Cię serce. Czujesz się jak niepotrzebny element prostej układanki. Wdychasz pustkę, która przechodzi przez większą pustkę i wydychasz największą pustkę. Pewnie nikt, kto nigdy nie czuł się tak jak ja teraz, tego nie zrozumie.

Każda dzisiejsza myśl powoduje, że płaczę razem z niebem. Zawalił mnie się świat, o który tak bardzo walczyłam. Moje starania poszły na nic, czyjeś zdrowie nawaliło, Ty odszedłeś, a moje zmartwienie z godziny na godzinę się pogłębia. Przeraża mnie, że TO stało się tak naturalne. Nie powinno tak być, ale wiem, że jestem w tej sprawie bezradna. Nie ma sposobu, w który mogłabym pomóc. Nie chcę ciągle prawić kazań, skoro jedyna odpowiedź jaką dostaje to "wiem". A ja wiem tyle, że moje słowa są rzucane na wiatr i mówisz to tylko, abym odpuściła. Jakoś nie mogę sobie z tym poradzić.

Mało tego. W tym całym zamieszaniu, wśród problemów rodzinnych, kłopotów w szkole, przy ogromnym zmartwieniu - wciąż jesteś moim utrapieniem. Rano, w południe, po południu, wieczorem, w nocy... i tak w kółko. Nienawidzę cały czas czuć smaku samotności. Powinnam nauczyć się traktować zamknięte etapy mojego życia jako nagrodę, aby móc zacząć kolejne, lepsze. Ale jak mogę to zrobić, skoro obdarzyłeś mnie dzisiaj tak delikatnym, szczerym uśmiechem, że nie mogę wymazać tego obrazu z mojej głowy. Dostałeś się pod moją skórę i możesz kontrolować moje zachowanie, ale jedno jest pewne - przysięgam, nie zakocham się. Nie mogę i nie chcę. Wiem co za tym idzie. Kurwa, a tak bardzo mi zależy..

Jeżeli jeszcze raz dostanę tak po dupie to chyba naprawdę umrę.